Historia Prawdziwa - Grzegorz Szlęzak

Grzegorz Szlęzak - Historia prawdziwa


    Witam wszystkich, którzy nie są głusi na prośby o pomoc drugiego człowieka.
    Jestem Grzegorz Szlęzak mieszkam w małej miejscowości na Podkarpaciu. Wychowałem się w wielopokoleniowej rodzinie. Mam 5 braci w różnym wieku. Ktoś kiedyś powiedział że: "Z domu rodzinnego można wyjść na ludzi albo drzwiami...". Ja uważam że rodzice wychowali nas na dobrych ludzi.
    W życiu różnie układają się koleje ludzkiego losu. Dzieciństwo miałem spokojne i udane, z mnóstwem kolegów i koleżanek z podwórka. Wspólna zabawa w piaskownicy, jazda rowerami, zabawa w policjantów i złodziei, a także pomoc rodzicom i dziadkom w gospodarstwie była moją codziennością. Najlepiej z dzieciństwa wspominam jak podczas świat wspólnie z rodzicami, dziadkami i moimi braćmi zasiadaliśmy do wigilijnego stołu, dzieliliśmy się opłatkiem a po wieczerzy każdy rozpakowywał swoje prezenty.
    Niedługo po beztrosce dzieciństwa nastał obowiązek szkolny i nowe znajomości. Gdy byłem już starszy moje zamiłowania z zabawy klockami i samochodzikami (resorakami) zmieniły się na bardziej poważne.
    Zostałem strażakiem OSP w mojej miejscowości. Różne ćwiczenia sprawnościowe, zawody z wiedzy pożarniczej fascynowały mnie niezmiernie. Największym wyróżnieniem było uczestnictwo w świętach kościelnych i państwowych. A najważniejsze było stróżowanie przy Grobie Pańskim w kościele parafialnym. W szkole oprócz zajęć dydaktycznych jak każdy chłopak w moim wieku lubiłem sport, tzn. w-f. Zawsze byłem pierwszy na boisku. Oprócz sportu udzielałem się w szkole we wszelkich apelach z okazji różnych uroczystości, a także w zajęciach pozalekcyjnych i w kółku informatycznym.


     Po latach szkolnych, przyszedł czas na studia. Był to czas najlepszy w moim życiu, bo poznałem swoją aktualną i najukochańszą żonę.
    Gdy podczas wizyty u lekarza z powodu kaszlu i kataru okazało się że lekarz ma podejrzenia, że mogę mieć raka. Nogi się pode mną ugięły. Runął mi cały świat. Myślałem że to koniec wszystkiego.
Nie doceniłem w tym wszystkim siły mojej rodziny i przyjaciół. A przede wszystkim miłości mojej dziewczyny, której powiedziałem, że lepiej będzie się rozstać, ale ona o niczym nie chciała słyszeć.
    Dzięki wczesnemu wykryciu choroby podjąłem szybkie leczenie. Liczne ośrodki, kliniki, serie chemioterapii, oraz dokonanie przeszczepu autoimmunologicznego spowodowało poprawę.
    Nie czekając ani chwili dłużej razem z moja narzeczoną pobraliśmy się w Czerwcu 2014 r. Szczęśliwi, że już wszystko co najgorsze za nami. Zamieszkaliśmy razem i wspólnie planowaliśmy naszą przyszłość.
   Niestety szczęście trwało krótko. Wykryto guzek. Jedyną moją nadzieją na powrót do zdrowia jest podanie nowoczesnej terapii Brentuximab z klasyczną chemią bendamustyna.
   
Ta nowoczesna chemia nie jest refundowana. Jedno podanie kosztuje 60.000 tyś. złotych. Zwracam się z prośbą do ludzi dobrego serca o pomoc w sfinansowaniu mojego leczenia. Zebrane środki pomogą mi w walce z chorobą i powrotem do zdrowia. Proszę o pomoc.

Dziękuję Grzegorz.





Walka z nowotworem  jest niesprawiedliwa, ale nie dlatego że ludzie cierpią, ale dlatego że na jednej szali leży ludzkie życie a na drugiej pieniądze.


Do prośby Grzegorza o pomoc i wsparcie finansowe dołączają się: żona, rodzice, cała rodzina i przyjaciele. Prosimy każdego człowieka dobrej woli o pomoc by nie zabrakło nam nadziei.

2 komentarze: